Jak informuje wyborcza.biz, grozi nam kryzys kredytowy. O credit crunch mówi Komitet Stabilności Finansowej, natomiast Związek Banków Polskich przygotowuje plan środków zaradczych. Co niepokojące jednak – część banków uważa, że problem nie istnieje lub nie wystąpi.
Wszystkiemu winna jest pandemia COVID-19. Banki, które miały się do tej pory świetnie, teraz mocno zaczynają odczuwać to, co się dzieje od kilku miesięcy. Nie dość, że wielu klientów zawiesiło spłaty kredytów, to jeszcze Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe. Skutek? Wynik finansowy o 45% niższy w stosunku do analogicznego okresu w zeszłym roku. A to nie koniec – prognozuje się spadek nawet na poziomie 85%.
Do tego dochodzi realne widmo poważnego kryzysu gospodarczego. Jak ostrzega Komitet Stabilności Finansowej, grozi nam zapaść kredytowa. Wszystko przez problemy banków z oferowaniem kredytów z powodu zbyt dużego ryzyka. Ten sam problem zauważył Związek Banków Polskich.
Tak zwane wakacje kredytowe uwzględnione w tarczy antykryzysowej 4.0 to dla banku od 3 do 6 miesięcy bez realnego zysku. Dla instytucji finansowych oznacza to tyle, że nie mogą pobierać żadnych dodatkowych opłat od klientów poza tymi, które uwzględniają składki z tytułu ubezpieczenia powiązanego z umową kredytu.
Już nie będzie tak łatwo o kredyt
I mowa tu zarówno o klientach indywidualnych, jak i przedsiębiorcach. Każdy może mieć problem z otrzymaniem kredytu. W tym kontekście nie można patrzeć krótkowzrocznie i widzieć wyłącznie zasobność własnego portfela i odłożenie w czasie zakupu kolejnych dóbr. Credit crunch dotknie całą gospodarkę, ponieważ wiele firm będzie potrzebowało określonego kapitału, aby ponownie zacząć działać na poziomie sprzed pandemii.
Co więcej – problem może się pogłębić. Jak zauważają prawnicy, działalność pożyczkowa może przenieść się do „szarej strefy”, co może skutkować tzw. dziką windykacją oraz działalnością przestępczą. Zapaść kredytowa może właśnie do tego doprowadzić – tym bardziej że problem nie tylko dotknie banki, ale też firmy pożyczkowe, które również zaczną przeprowadzać wzmożoną kontrolę klientów pod kątem możliwości spłaty zadłużenia.
Najpewniej czekają nas nie tylko zatory płatnicze, ale również zwiększona liczba upadłości (również konsumenckich). Do tego dojdzie duża liczba sporów sądowych spowodowanych nieterminowymi spłatami kredytów.
Co na to banki?
Komitet Stabilności Finansowej postawił sprawę jasno – banki mają wspierać kredytobiorców. W związku z tym Związek Banków Polskich pracuje właśnie nad rozwiązaniem, które pogodzi wszystkie strony. Banki jak na razie niechętnie podchodzą do tej kwestii i też nie udzielają informacji na temat tego, jakie działania zamierzają podjąć. Większość kwituje sytuację, odpowiadają, że potrzebne są teraz spokój i ostrożność.
Niemniej jednak bankom również powinno zależeć na jak najlepszym rozwiązaniu patowej sytuacji. Zminimalizowanie skutków kryzysu kredytowego jest istotne tak dla nich, jak i dla klientów oraz całej gospodarki.
Są jednak też banki, które uważają, że nic złego się nie dzieje. Jak pokazuje historia, to często błędne myślenie, które prowadzi do ogromnych krachów.
Jednym z tych banków jest Santander Bank Polska. Wypowiedź Marcina Dubno, dyrektor obszaru kredytowego w SBP dla wyborcza.biz: „Przyglądamy się temu zagadnieniu, obecnie nie widzimy takiego zagrożenia. Banki są dobrze skapitalizowane, sektor bankowy jest generalnie w dobrej kondycji. Są oczywiście banki, które będą musiały ograniczyć akcję kredytową z uwagi na niższe dochody oraz zwiększone koszty ryzyka, a co za tym idzie – brak możliwości udzielania finansowania na poziomie notowanym w poprzednich latach. Jednak większość sektora ma duże możliwości udzielenia finansowania i jest dobrze skapitalizowana. Już dziś obserwujemy zwiększony popyt na kredyt i banki na to odpowiadają pozytywnie. Dodatkowo środki pomocowe z PFR wzmacniają płynność firm, nowe linie gwarancyjne z BGK znacząco wspomagają i zwiększają dostęp do finansowania kredytobiorców”.
Źródło: wyborcza.biz