Jeśli do końca roku utrzymają się obecne obostrzenia z PKB ucieknie niemal 20 mld zł. Ewentualny lockdown może jeszcze bardziej pogorszyć sytuację. Ekonomiści zgodnie twierdzą, że druga fala pandemii będzie miała jeszcze gorsze skutki od pierwszej. Większa liczba bankructw oraz zwolnień jest tylko kwestią czasu.
Stało się – koronawirus silnie uderzył w Polskę. Jest już ponad 20 tysięcy zakażeń w ciągu doby. Liczby te raczej nie będą maleć, jednak na razie rząd nie decyduje się na pełny lockdown. Nie zmienia to jednak faktu, że ten mały i tak mocno uderza w gospodarkę. Zamknięto bary, restauracje i siłownie, kultura i rozrywka też została ograniczona.
– Druga fala może mieć dużo gorsze konsekwencje ze względu na dużo gorszą sytuację przedsiębiorstw niż miało to miejsce w pierwszej fali, jak również na dużo niższą skalę pomocy, która będzie zaoferowana przedsiębiorstwom – mówi dla money.pl prof. Aneta Hryckiewicz, kierownik Zakładu Ekonomicznych Analiz Empirycznych w Akademii Leona Koźmińskiego (ALK).
Zauważa także, że duża liczba przedsiębiorstw została mocno dotknięta pierwszą, marcową falą. Tarcze antykryzysowe pozwoliły wszak przetrwać, jednak nie zmienia to faktu, że sytuacja finansowa stała się dla wielu pracodawców tragiczna.
– Firmy te były w stanie przetrwać, między innymi dlatego, że wiele z nich miało zgromadzone oszczędności, które się w ostatnim czasie znacznie uszczupliły. Dlatego też każda kolejna fala będzie miała gorsze konsekwencje dla przedsiębiorstw, w szczególności tych dotkniętych lockdownem. Należy się zdecydowanie spodziewać większej ilości bankructw – uważa Hryckiewicz.
Dane z KUKE (Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych) również nie napawają optymizmem. W ciągu ostatniego roku aż 1118 podmiotów gospodarczych ogłosiło niewypłacalność.
– W ciągu kilku miesięcy dojdzie do nasilenia problemu niewypłacalności, zwłaszcza, że druga fala epidemii przyszła wcześniej i okazuje się silniejsza niż generalnie oczekiwano. Trzeba też pamiętać, że możliwości rządów przeciwdziałania pogłębieniu się kryzysu są dużo mniejsze niż wiosną – mówi dla money.pl wiceprezes KUKE, Tomasz Ślagórski.
– Nie ma żadnej jednoznacznej recepty, aby przeciwdziałać obecnej sytuacji i kryzys wyeliminuje część przedsiębiorstw z gospodarki, szczególnie tych, które są mniej elastyczne i które nie mogą szybko zmienić swojego modelu biznesowego – dodaje ekonomistka ALK.
Co za tym idzie, należy spodziewać się wzrostu bezrobocia. Będzie ono wynikać nie tylko z zamykania się kolejnych firm, ale też i ze zwolnień, które będą dla wielu przedsiębiorstw jedyną opcją na przetrwanie nieustającego kryzysu.
Kurczenie się gospodarki będzie postępować. Wiedzą o tym wszyscy, z rządem na czele, który już nawet nie podejmuje prób retoryki z wiosny, kiedy mówiono o przejściu suchą stopą przez pandemię.
– Zdecydowanie należy liczyć się ze znacznym spadkiem PKB, gdyż już teraz widać, że gospodarka wyhamowała – ocenia w rozmowie z money.pl prof. Hryckiewicz. I dodaje, że gospodarka może się skurczyć nawet o 6%.
Natomiast ekonomiści banku Citi Handlowy wyliczają, że PKB może obniżyć się nawet o 1%, a to oznacza niemal 20 mld zł mniej w kieszeniach Polaków. Inne banki, jak Credit Agricole czy Santander, zwracają również uwagę na to, że z każdym kolejnym tygodniem będzie się zmniejszać konsumpcja, która również ma bardzo duży wpływ na wymienione powyżej czynniki.
Źródło: money.pl