Mówiono o tym od dawna, jednak groźba ze strony największych graczy na rynku, że wycofają się z Polski, sprawiła, że wycofano się z tego projektu. Teraz jednak, kiedy do sprawy wraca Unia Europejska, również w Polsce ponawia się próby opodatkowania technologicznych gigantów.
Na pierwszą linię frontu w walce o pieniądze dla budżetu wyszła Lewica. To jej posłowie złożyli w Sejmie projekt ustawy, wedle której cyfrowe koncerny miałyby płacić 7% od uzyskanych przychodów. Lewica podkreśliła, że środki, które kraj uzyskałby z opodatkowania tych firm, zostałyby przeznaczone na budowę sieci światłowodowej.
Kto musiałby oddawać ten mały kawałek swoich przychodów? Bezsprzecznie najwięksi, czyli te firmy, które rocznie z tytułu usług cyfrowych zarobiłyby powyżej 750 mln euro w ujęciu globalnym. Te 7%, i których mówi Lewica, miałoby być płacone od działalności w Polsce.
To by oznaczało, że Amazon, Google, Facebook, Uber czy AirBnB, byłyby zobligowane do zasilania polskiego budżetu. W sumie trudno się dziwić, aby tak było – świadczą tu usługi, mają tu biura, zarabiają na polskich użytkownikach.
Lewica zwraca również uwagę, że cyfrowi giganci płacą bardzo niskie podatki, a małe firmy często wyższe od nich. Ta niesprawiedliwość miałaby zostać wyrównana właśnie tymi 7%, które dawałyby rocznie ok. 2 mld zł więcej w budżecie.
Jak czytamy na portalu biznes.wprost.pl: „wcześniej podobne progi zakładał projekt rządowy, ale Polska pod presją rządu USA wycofała się z takiego rozwiązania. Wiele innych państw UE zrobiło podobnie. Podatek chciała za to twardo wprowadzać Francja, do czego doszło i spowodowało to zapowiedź karnych ceł na wiele produktуw eksportowanych z tego kraju do USA. Francja ostatecznie podatek zawiesiła, ponieważ kompromisowy wariant takiej daniny cyfrowej ma powstać w ramach OECD, ale mimo miesięcy pracy nie widać postępуw, a wręcz pojawiły się informacje, iż taki projekt jest niemożliwy do przygotowania”.
Źródło: biznes.wprost.pl