Z danych udostępnionych przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że w ostatnich latach spadł średni metraż nowo budowanych mieszkań. Informacje udostępnione przez GUS, są informacjami zbiorczymi i muszą być odpowiednio interpretowane, aby móc pokusić się o właściwe wnioski.
Statystyczne mieszkanie się kurczy
W minionym roku, średni spadek metrażu wyniósł 1,5 m2. Według danych GUS, uwzględniających okres 1995-2019 r., średnia powierzchnia mieszkań, po raz pierwszy przekroczyła 100 m2 w roku 2003. W tym okresie, statystyczna powierzchnia wybudowanych obiektów, wynosiła 115,8 m2. Stopniowy spadek metrażu, swój początek miał w 2013 roku, gdy przeciętny metraż powstających mieszkań, wyniósł 104,6 m2, by w minionym roku osiągnąć zaledwie 88,8 m2. Należy pamiętać, że Główny Urząd Statystyczny w swoich danych, uwzględnia osoby prywatne oraz deweloperów, dodatkowo, pod pojęciem „mieszkanie”, klasyfikuje się zarówno lokum, jak i dom.
W latach 2013-2019 średni metraż ukończonych domów, spadł ze 148,5 m2 do 143,5 m2. W przypadku mieszkań oddanych do użytku przez deweloperów, w analogicznym okresie, metraż zmniejszył się z 62,4 m2 do 61,4 m2. Zestawienie to dowodzi, że statystyczna powierzchnia użytkowa nieruchomości mieszkalnych, dużo bardziej stopniała w odniesieniu do domów budowanych przez prywatnych inwestorów.
Poniżej przedstawiamy szczegółowe dane GUS na temat średniej powierzchni mieszkań w okresie 2013-2019.
Średnia powierzchnia mieszkań inwestorów prywatnych:
- 2013 r. – 148,5 m2
- 2014 r. – 147,7 m2
- 2015 r. – 146,4 m2
- 2016 r. – 145,8 m2
- 2017 r. – 145,1 m2
- 2018 r. – 144,3 m2
- 2019 r. – 143,5 m2
Średnia powierzchnia mieszkań oddanych do użytku przez deweloperów:
- 2013 r. – 62,4 m2
- 2014 r. – 61,4 m2
- 2015 r. – 61,1 m2
- 2016 r. – 60,5 m2
- 2017 r. – 61,2 m2
- 2018 r. – 60,8 m2
- 2019 r. – 61,6 m2
Przyczyny malejącego metrażu
Eksperci wskazują kilka czynników, które wpływają na sukcesywne zmniejszanie się średniej powierzchni mieszkalnej w przypadku nowo powstających nieruchomości. Ogromne znaczenie ma demografia, połączona z ogólnym deficytem mieszkaniowym. Najczęstszym problemem są jednak galopujące koszty budowy nieruchomości mieszkalnych, które zdeterminowane są rosnącymi cenami materiałów i usług, a także polityką kredytową sektora bankowego. Banki oferujące kredyty hipoteczne, kierują się bowiem bardziej restrykcyjnymi kryteriami, niż jeszcze kilka lat temu, co utrudnia osobom fizycznym pozyskanie środków na inwestycję mieszkaniową.
Salomonowe rozwiązanie dla pierwotnego rynku mieszkaniowego
Naturalnym jest, że wysokie koszty związane z budową mieszkania, mają przełożenie na wzrost cen, ich odsprzedaży, ponieważ firmy deweloperskie nie są skłonne do zmniejszania swej marży zysku. Z drugiej strony – nabywcy mieszkań nie akceptują dalszego podnoszenia cen za metr kwadratowy. Nabywcy lokali mieszkalnych na rynku pierwotnym, zwykle kierują się ceną zbiorczą. Jeśli nie dysponują oni wolną gotówką, to najczęściej granica ich cenowej wrażliwości, wyznaczana jest przez poziom zdolności kredytowej. Branża deweloperska postanowiła więc skupić się na budowie mieszkań mniejszych, ale za to bardziej funkcjonalnych. To klasyczna forma wolnorynkowego mechanizmu dostosowania produktu do potrzeb i możliwości konsumentów. Efekt takiego kompromisu podaży i popytu – można obecnie dostrzec na pierwotnym rynku nieruchomości mieszkaniowych.