Chiny coraz bardziej umacniają swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Państwo to już od dawna przestało być miejscem oferującym tanią siłę roboczą i pokazało, że potrafi na równi konkurować z gospodarkami na całym świecie. Co istotne, jak na razie, Chiny wyszły obronną ręką z pierwszej odsłony pandemii koronawirusa, a juan stał się niejako beneficjentem globalnego kryzysu, szybko odzyskując swoją pozycję na tle innych walut. Jaka przyszłość czeka juana w najbliższym czasie?
Zażarta wojna handlowa między Stanami Zjednoczonymi a Chinami
To, że stosunki USA z Państwem Środka są napięte, wiadomo już od dawna. Najpierw wojna handlowa oraz embarga, a później kontrowersje związane z rzekomym szpiegostwem dokonywanym przez chińskie korporacje na czele z Huawei. Pod koniec 2019 roku wyglądało na to, że sytuacja się załagodzi, kiedy rządy obu państw przeszły do negocjowania rozejmu i złagodzenia wzajemnych sankcji. Niestety, w tym samym momencie wybuchło pierwsze ognisko epidemii koronawirusa, które sparaliżowało cały świat, rozprzestrzeniając się w zastraszającym tempie. Donald Trump po raz kolejny dolał oliwy do ognia, oskarżając Chiny o wywołanie pandemii COVID-19, co nie spodobało się prezydentowi Xi Jinping.
Po latach cierpliwego budowania swojej pozycji na arenie międzynarodowej, Chiny nie godzą się już na marginalizację i coraz wyraźniej przeciwstawiają się amerykańskiej dominacji. Po przejściu do geopolitycznej ofensywy, chiński juan umacnia się coraz bardziej, a PKB Państwa Środka rośnie szybciej, niż większość zachodnich gospodarek. Warto też nadmienić, że rosnący standard życia w Chinach, przekłada się na większa siłę nabywczą portfela Chińczyków, o którą zabiegają międzynarodowe koncerny. Na efekty przyjdzie zaczekać, na razie chińska waluta nieznacznie traci jeszcze do amerykańskiej i nie może trwale zejść poniżej psychologicznej bariery 7 juanów za dolara, co udało się w I kwartale 2020 r., kiedy Chiny dość szybko uporały się z wirusem Sars-Cov-2.
Ta psychologiczna bariera relacji USD/CNY, wyznacza jednocześnie poziom wrażliwości politycznej, co widoczne jest w poczynaniach Stanów Zjednoczonych, które oskarżają Pekin o manipulowanie kursem. Spadek chińskiego pieniądza w stosunku do dolara jest także konsekwencją ogłoszenia przez D. Trumpa 10-proc. cła na eksport towarów z Państwa Środka do USA, jakie wprowadzone zostanie od 1 września 2020 r. Wartość tej sankcji wyniesie 300 mld. dolarów.
Cyfrowy juan na modłę CBDC
Wszystko wskazuje na to, że Chiny będą pierwszym państwem, które zrealizuje ambitny plan wprowadzenia CBDC, czyli cyfrowej waluty banku centralnego. Według jej założeń – każdy obywatel będzie posiadać specjalny rachunek, który będzie przypisany na stałe do jego danych osobowych. Ma to ułatwić nadzór nad środkami w obiegu i uniemożliwić oszustwa oraz pranie brudnych pieniędzy.
Chińczycy bardzo chętnie korzystają z rozwiązań bankowości elektronicznej oraz cyfrowych portfeli takich jak Alipay. CBDC ma działać podobnie do kryptowalut, dlatego też będzie oferować natychmiastowe płatności. Może to spowodować wyparcie klasycznego dolara na kontynencie Azjatyckim na rzecz cyfrowego juana. Jeśli taka forma waluty będzie dobrze wypełniać swoje zadanie, to może zostać adaptowana na inne rynki azjatyckie, co w rezultacie może zagrozić globalnej dominacji tradycyjnego dolara.
Zanim jednak do tego dojdzie, potrzebne będą wyraźne zmiany na politycznej scenie w Chinach, które nadal znajdują się w mocno autorytarnym ustroju. Dolar w dalszym ciągu jest swego rodzaju safehaven – bezpieczną przystanią dla światowych inwestorów, którzy cenią go za suwerenność i demokrację emitenta.